Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Mając arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie jak my – z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili.
Chrystus bowiem z głośnym wołaniem i płaczem za swych dni doczesnych zanosił gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od śmierci, i został wysłuchany dzięki swej uległości.
I chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają.

Jest taki dzień w życiu chrześcijan, w którym wszystko cichnie. Jest taki dzień, który wprowadza smutek i zmusza do refleksji. To dzień, w którym Miłość daje się ukrzyżować, aby nadzieja mogła żyć. Trudno jest przejść obojętnie obok wydarzenia, które dotyczy nas samych. Ktoś powie, przecież to było tak dawno temu, czy to chodzi o mnie?
Tak, to co się wydarzyło, było tylko i wyłącznie z myślą o nas. Właśnie o mnie i o Tobie. Ktoś wpadł na genialny pomysł, abym miał życie wieczne. Żeby ono nie trwało trzydzieści, sześćdziesiąt czy osiemdziesiąt lat, ale właśnie wiecznie. A Miłość, która dała się ukrzyżować zgodziła się to wypełnić. Bóg Ojciec, główny pomysłodawca, poświęcił nawet swojego jedynego Syna, aby plan się powiódł. Miłość, którą obdarował swojego Syna, którą złożył w Jego sercu, nie zawiodła. Jezus nie odpowiedział NIE. Nie szukał swego, ale przyjął ten ciężar na swoje ramiona i był posłuszny do końca, bo wiedział, że tylko w ten sposób może wypełnić wolę Ojca.
Można dziś zadać sobie pytanie, jak ja odpowiadam Bogu na dar miłości, którą złożył w moim sercu? Jak odpowiadam na dar życia wiecznego? Czy Jezus przypadkiem nie cierpiał na próżno?

Włodzimierz Rycharski