Jest wiele dni w roku, które przynoszą w swej odsłonie różne walory. Są takie dni smutne i szare. Są takie dni pełne słońca i optymizmu. A jaki to dzień kiedy wspominam narodzenie Zbawiciela?. Przechodzę ulicą w jesienny, deszczowy dzień, mijam młodą kobietę. W prawej ręce dźwiga pięciolitrową butelkę wody, a lewą prowadzi wózek z małym dzieckiem. Widać na jej twarzy zmęczenie. Prozaiczna sytuacja jakich wiele. A jak czuła się Maryja, mama mojego zbawcy, przechodząc z domu do domu?. Oczekiwała narodzin Syna a nikt nie chciał ich gościć pod swoim dachem. Jaka była wtedy pogoda, jaki był ów dzień, czy zwyczajny czy niezwyczajny. Jaki sens ma dzisiejsze moje poszukiwanie swojego miejsca. Dzieciątko Jezus przychodzi na świat z dala od świata, aby być bliżej ludzkiego serca. Narodził się w stajni między bydlętami. Otulało go ciepło sianka i matczyne dłonie. To był taki dzień, w którym Bóg zszedł na ziemię, a wielu tego nie zauważyło. Zajmowali się sprawami przyziemnymi, a tu niebo otwarte i aniołowie. Kilku pastuszków o szlachetnym i prawym sercu zobaczyło to czego inni nie dostrzegali. Przychodzą i oddają pokłon bo tu jest coś więcej, tu narodził się Bóg. Troskliwy Józef, mąż wierny i mądry bierze w objęcia dzieciątko i pragnie dla Niego miłości. Tylko w niej można rozumieć tę nieprzeniknioną tajemnicę. Rzeczywistość, w której uczestniczą rozpoczyna zbawcze myślenie. Jezus przychodzi na świat, abym się nie bał, że ciemność spowije moje kroki. Przynosi światło, blask, który koi i leczy. Mój Pan rodzi się dla mnie. Jakże to ważne przesłanie na dziś. On rodzi się dla mnie, taki to dzień przygotował. Jezus to nie postać historyczna. Jezus jest zawsze. Żywy i obecny. Narodził się, nauczał, umarł na krzyżu, zmartwychwstał, żyje w swoim kościele. Jezus każdego dnia otwiera mi oczy, kładzie swą malutką dłoń na moim ramieniu i pragnie bym był prawdziwy. Jest taki dzień jeden w roku, grudniowy kiedy niebo schodzi na ziemię. Dzień wyjątkowy, rodzinny, serdeczny. Dzień Bożego Narodzenia. I chleb biały, trzymany drżącą dłonią, wszystko w tej małej istocie ma cel. Dzień pełen radości i spotkań, dzień uśmiechu i wzruszeń. Tęsknię za tym. Na stole biały obrus jak pieluszki i sianko. Dzieciątko na nim. Mama go podnosi, z szacunkiem całuje i pokazuje światu. Bezbronny, tak kruchy, a zbawi narody. Nie ważne jak dawno już słychać kolędy, nie ważne ile czasu stoją przystrojone choinki. Nie ważne ile potraw na stole i ilu gości. Nic jest nie ważne. Ważne jest tylko to czy ja pragnę aby Jezus narodził się we mnie.
Pastuszkowie mili
pójdźcie do stajenki,
Jemu się pokłońcie
poproście Panienki,
Kto ma w sercu bóle,
kto ma łzy na twarzy,
tego On pocieszy,
łaską go obdarzy.

Oto lirnik stary
śpiewną lirę stroi,
niechże zagra na niej,
pastuszkowie moi!
Wszak Chrystus się rodzi,
śpiewać nam się godzi:
hej! kolęda kolęda,
hej! kolęda, kolęda

Dariusz Kaźmierczak