Słowa Ewangelii według świętego Marka.

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.

Jak silna jest moja wiara. Czy aż taka? Ile to w moim życiu jest dolegliwości, osamotnienia, niezrozumienia?. Dotknąć tylko Jego płaszcza, najświętszej szaty. To wiara, która góry przenosi. Ciągle staram się uczyć takiej postawy owej kobiety. Dla wyznawcy Chrystusa dziś potrzeba pewnie spektakularnych wydarzeń. Czy wtedy uwierzy, przekona się? Mój Pan prowadzi mnie do nieba już teraz, nie jutro, nie za rok. Czy jestem przygotowany? Zawsze kiedy klękam do kratek konfesjonału dotykam Jego płaszcza. Wtedy staję się zdrowy, opuszczają mnie moje dolegliwości. Zawsze kiedy klękam do kratek konfesjonału moc wychodzi od Mojego Pana i mnie wzmacnia. Zawsze kiedy klękam do kratek konfesjonału niebo jest na wyciągnięcie ręki. Pan otacza moje słabości i łaską obdarza. Abym zawsze miał taką wiarę.

Dariusz Kaźmierczak