Nie tak dawno, bo 2 miesiące temu byłem świadkiem wydarzenia, które do dziś budzi we mnie refleksję. Nadchodził Wielki Czwartek, który czułem, że będzie inny niż wszystkie dotychczasowe Wielkie Czwartki, jakie przeżywałem. Wszedłem do pustego jeszcze kościoła, rozstawiłem sprzęt do transmisji na żywo i zacząłem zastanawiać się co Bóg chce mi dziś powiedzieć. Powoli zaczęli nadchodzić kolejni goście tego wydarzenia, przyszedł organista, kościelny, Darek Kaźmierczak, który swoim słowem zawsze motywował mnie do działania. No i po krótkiej przerwie nadeszli kapłani naszej parafii oraz 4 siostry zakonne. Drzwi kościoła jednak jak tylko weszli zamknęły się na klucz w obawie, że ktoś mógł by jeszcze przyjść, a przecież ówcześnie obowiązujące przepisy tego zabraniały. Nastała wymowna cisza, a z nią narastało oczekiwanie na rozpoczęcie się liturgii Wielkiego Czwartku. Rozejrzałem się jeszcze za siebie patrząc na pusty kościół. Był to wymowny znak, że to co za chwile ma się zacząć, że to Triduum Paschalne które powoli zaczyna wprowadzać nas z każdą sekundą w Święta Wielkanocne będzie jakieś inne. Zacząłem się zastanawiać co teraz będzie. Przecież Wielkoczwartkowa Msza Święta będzie odprawiana dla prawie pustego kościoła! No i stało się. Kapłani weszli ubrani w piękne ornaty, zaczęli nasze wielkie i pełne zadumy nad naszą wiarą Triduum Paschalne. Podczas liturgii nie czułem pustki, bo wiedziałem, że w tej właśnie chwili wśród uczestniczących w kościele wiernych był obecny Chrystus. Choć kościół nie był wypełniony rzeszami wiernych to czuło się, że nie jesteśmy sami. Te wydarzenia do dziś wypełniają moje myśli jak patrzę przed każdą Mszą Świętą na ławki w kościele. Wielu moich znajomych i parafian po liturgii Wielkoczwartkowej jak z nimi rozmawiałem zazdrościli mi, że mogłem być w tym czasie w kościele, że mogłem w tych dniach przeżywać te wielkie wydarzenia w Domu Boga – Kościele.
Wszyscy po części zaczęliśmy tęsknić za Bogiem, za kościołem, za spotkaniem z Jezusem. Pisząc ten artykuł, właśnie tym momencie jego pisania Duch Święty podsuwa mi pieśń, jaka najlepiej oddaje moje uczucia w momencie rozpoczynania się liturgii Eucharystycznej w Wielki Czwartek: „W lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie / Nie przez wicher ogromny i nie przez ogień, / Ale w lekkim powiewie przychodzisz do mnie Panie / Ale w lekkim powiewie nawiedzasz duszę mą”. Bóg przychodzi do mnie w każdym momencie i chce wypełnić mnie Sobą. Przyjmując Jezusa ukrytego w białej hostii zapraszam go do swojego serca. Podczas Mszy Świętej Bóg podąża drogami moich myśli i uczuć, aby w końcu podczas Komunii Świętej, którą przyjmę wjechał na autostradę prowadzącą do mieszkania jakie przygotowałem mu w swoim sercu. Jednak jak na każdej drodze tak samo i na tej mojej ludzkiej drodze pełnej myśli i uczuć znajdują się dziury, czy zakręty. Taką dziurą jest każdy element mojego życia, w którym akceptuję zło w moim życiu. Zło wyrywa z mojej drogi to co prowadzić powinno ku lepszemu życiu, a więc chęć czynienia dobra. Zakrętami na mojej drodze życia są te momenty, kiedy naginam Boże przykazania i usprawiedliwiam je zwyczajnym: „przecież wszyscy tak robią”. Nasza droga wtedy staje się kręta i ciężko jest wtedy Jezusowi dotrzeć szybko do naszego serca, by je przemienić. Dopiero w Komunii Świętej, gdy już przejdę drogę refleksji, a więc wyznam swoje grzechy w spowiedzi powszechnej, wysłucham głosu Bożej nawigacji podczas Liturgii Słowa jestem gotowy prostować ścieżki dla Pana.
Przez doświadczenia ostatnich dni zrozumiałem jak ważna jest Eucharystia i łączność z Bogiem. Zauważyłem, że bez Boga i bez modlitwy nie da się przezwyciężyć żadnej życiowej trudności. Byłem prawie sam w kościele podczas Triduum Paschalnego, a więc Bóg dał mi do spełnienia zadanie, aby przekazać w tym artykule co czułem i jak bardzo mogłem rozradować się przebywaniem z Bogiem i karmieniem się Jego ciałem przyjmując Komunię Świętą. Przed Świętami Wielkanocnymi przeżyłem też wyjątkowe spotkanie z Bogiem za co dziękuję mojemu spowiednikowi. Usłyszałem wtedy od Boga z ust kapłana słowa, abym częściej się modlił, abym wzbudzał w sobie chęć modlitwy, spotkania z moim Panem i Bogiem i tak też uczyniłem. Komunia Święta jaką przyjąłem podczas Świąt była dla mnie przeżyciem nie do opisania. To było żywe, przyjęcie z wiarą Chrystusa, które opromieniło moje życie i wypełniło mnie radością obcowania z Bogiem. W pierwszy piątek czerwca br. również odbyłem spowiedź u tego samego spowiednika i tym razem od Boga przez usta tego kapłana usłyszałem słowa, abym się rozradował w Panu Bogu moim.
Zachęcam Was siostry i bracia do przeżywania na co dzień, a nie tylko od niedzielnego święta spotkania z Jezusem w Komunii Świętej. Te wielkie wydarzenie, przeżyte z wiarą może być początkiem nowej drogi, nowego rozdania, nowej radości płynącej od Jezusa. Najlepszą do tego okazją będzie każda niedziela, a już niebawem Uroczystość Bożego Ciała, gdzie w sposób szczególny będziemy mogli uczcić ten wielki dar jaki otrzymaliśmy od Boga, a którym jest Ciało Chrystusa jako pokarm dla świata.

Dawid Jankowski