Adwent to pierwszy okres roku liturgicznego. Rozpoczyna się w niedzielę po Uroczystości Chrystusa Króla, czyli między 29 listopada, a 3 grudnia. Trwa cztery niedziele i kończy się Wigilią Bożego Narodzenia. Jest to czas radosnego oczekiwania na narodzenie Syna Bożego, ale też na powtórne przyjście Jezusa przy końcu czasów. W tym okresie robimy mniejsze lub większe postanowienia, uczestniczymy w roratach, śpiewamy adwentowe pieśni. Nasze przygotowania to porządkowanie mieszkań, ale i serc. Przykładem takiej przemiany serca – metanoi niech będzie historia pana Andrzeja zamieszczona w Przewodniku Katolickim.
„Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiałem, czym jest Adwent. To najpiękniejszy okres w życiu człowieka, okres oczekiwania na narodziny Boga Człowieka. Ale czy tylko? Może piękno tego okresu to także oczekiwanie na ponowne narodziny każdego z nas, na zmianę tego, co złe i nie takie, jak być powinno.
Praktycznie całe moje dorosłe życie (mam 46 lat) polegało na wojnie z Bogiem – ubliżałem Mu mową, uczynkiem i sposobem życia. Dlatego Adwent kojarzył mi się tylko z czasem wymyślonym przez jakiegoś «oszołoma», pełnym bzdurnych zakazów. Po śmierci mojej córki ten szczególny okres oczekiwania wymazałem z kalendarza. Potrzeba była pięciu lat od chwili jej odejścia, by ziarenko wiary zasiane przez Bractwo Więzienne zaczęło powolutku kiełkować… Dziś Adwent to dla mnie oczekiwanie na Chrystusa. Okres zmian wewnętrznych, jakie pojawiły się w moim życiu. Wraz z nimi przypomniał o sobie strach – obawa, czy jestem godzien, czy jestem gotów, by Chrystus ponownie narodził się w moim życiu – w moim sercu. Od chwili przyjazdu na jedno ze spotkań «Arki» brata Tadeusza i przedstawieniu swojego świadectwa coś zrozumiałem – zacząłem traktować karę pozbawienia wolności (do końca wyroku pozostały mi jeszcze trzy lata) jako okres Adwentu, zmiany stylu mojego życia. Przestałem czekać z założonymi rękami na przyjście dnia wolności, bo za każdym razem tak robiłem i za każdym razem wracałem do tego miejsca… Postanowiłem poświęcić ten czas na całkowite pojednanie się z Bogiem, abym choć w części był godny i należycie przeżył narodziny Chrystusa w moim sercu. Mam wrażenie, że otrzymałem od Pana Boga kolejną szansę, być może ostatnią, by fizycznie i duchowo przygotować się na kolejne Jego przyjście, to znaczy zmienić radykalnie dotychczasowe życie i zacząć postępować według Dekalogu, Chciałbym powiedzieć, że jestem gotów na to, by każdego dnia, każdej nocy, każdej godziny i minuty powstawało w moim sercu takie Małe Betlejem, w którym rodzi się Jezus Chrystus! Gdyby każdemu z nas udało się stworzyć takie święte miejsce gdzieś tam, w głębi duszy, to w twarzy każdego człowieka – jak mawiała Matka Teresa z Kalkuty – ujrzymy twarz narodzonego Chrystusa. Nawet w twarzach tych największych grzeszników, bo skoro ja – Andrzej – potrafiłem się zmienić, to znaczy, że może to uczynić każdy. Skoro Bóg mi wybaczył całe niecne życie, to wybaczy każdemu, bo Miłosierdzie Boże jest nieskończenie wielkie. I dziś – dzięki temu, że zacząłem budować tę małą stajenkę w moim sercu – z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że nawet odbywając karę pozbawienia wolności – przebywając w więzieniu – jestem prawdziwie wolnym człowieku”.
Takiej wolności i radości jaką przeżywa Andrzej, życzę państwu na tegoroczne Boże Narodzenie, a w Adwencie naśladujmy Najświętszą Maryję Pannę z jej ufnym FIAT i MAGNIFICAT.
Bogusława Krajewska